czwartek, 21 lipca 2011

Bezpieczna przystań

Pogoda? Burzowa. Deszczowa. W sumie to moje miasto pogoda bardzo dobrze omija. Cieszę się z tego powodu, bo nie lubię zbytnio burz. Jednak nie wyobrażam sobie wakacji bez nich.. Byłam dziś w księgarni i kupiłam nową książkę. Zastanawiam się czy będzie warto, kupiłam by przekonać się czy twórczość Nicholasa Sparks'a jest warta mojej uwagi. Jak na razie czytałam tylko jedną książkę i nie żałuję. Co do moich planów na ten tydzień, jutro szykuję się impreza na której liczę na dobrą zabawę! Poza tym, reperuje moje wakacje. Jeśli  nie wyjazdy i inne spontaniczne rzeczy, to chociaż nadrobię zaległości w literaturze i filmach. Trzeba się wziąć do pracy!

poniedziałek, 18 lipca 2011

Buty

No to mamy już kolejny tydzień wakacji. Jak na razie, zaliczyłam tylko spontaniczny wypad nad jezioro, a na resztę pogoda nie dopisuje.. Przeczytałam książkę, pograłam trochę na gitarze, byłam na zakupach. Żaden wielki wyczyn. Dlatego poszukuje jakiegoś zajęcia. Gdyby pogoda dopisywała, pojechałabym na konie, ale niestety..



Bardzo wygodne jeśli trzeba chodzić w gorące dni w "obuwiu sportowym"..

Mimo iż nie powinnam w nich chodzić, to potrzebuje czegoś na szybkie wyjście.
Nadal życzę udanych wakacji. Będę tu rzadziej wpadać. Ostatnie masowe zakupy butów..

piątek, 1 lipca 2011

To już tylko wspomnienie..

Kto by pomyślał, że przez jeden jedyny tydzień, może zdarzyć się coś, co tobą wstrząśnie. I jak zwykle, wszystko się zaczęło kumulować i nasilać od sytuacji, która stała się około 1,5 roku temu.. Co się dokładnie stało? W poniedziałek tego tygodnia zaczęłam swoją pierwsza lekcje gry na gitarze u koleżanki. Amatorsko, bo amatorsko, zawsze zaczynam coś sama, lub pomagają mi czasem naprowadzić na coś inni. Gitarę w domu mam od kiedy pamiętam.Więc jako jedyna z piątki domowników, postanowiłam (jak zwykle) nauczyć się grać. Ćwiczę akordy. Jako tako, podobno robię dobre dźwięki, teraz tylko automatycznie zmieniać akordy, czyli wakacje zaplanowane m.in. na grę na gitarze. Dalej ćwiczę technikę robienia zdjęć. W zeszłe wakacje zajęłam się tym trochę bardziej, jednak na trochę amatorskim aparacie. W tym roku, mam lepsze warunki, profesjonalny sprzęt, ale mało doświadczenia. Czas się tym zająć. Ale przede wszystkim muszę się ogarnąć, przestać płakać, otrząsnąć się. Zacznę od tego, że moja parka szynszyli, nie jest już parką. Otóż dwa dni temu, zeszłam jak zwykle wieczorem nakarmić szynszyle, kiedy zauważyłam że jedna do mnie nie przybiegła. Chciałam zobaczyć gdzie jest.. Dobrze, że coś mnie tchnęło! Bo moja kochana szynszyla, leżała na domu i krwawiła. Nie mogłam jej w ogóle pomóc. Od rodziców usłyszałam tylko, daj jej spokój, chodź spać. Siedziałam przy klatce chwilę czasu, a rano już o 8,00 zbiegłam na dół widząc ją leżącą w tej samej pozycji co poprzedniego wieczora.. Z daleka usłyszałam tylko głos taty mówiącego: "Niestety, już zdechła". Rozpłakałam się od razu, poprzedniego wieczora również płakałam. Wczoraj i dziś też. Nie cały dzień, ale jak pomyślę jak ona cierpiała, zaczynam mieć łzy w oczach, ale oswoiłam się z tą myślą już wczoraj kiedy to zakopałam swoją szynszylę w ogródku. Jej mężczyzna, czyli druga moja szynszyla siedzi teraz w domu, sama. A ja nie potrafię przyzwyczaić się do tego widoku. Zdecydowanie zdaję sobie sprawę, że jako zwierzę społeczne, on też jest smutny. Ale zauważyłam również fakt, że ona musiała nim dominować, stał się żywszy, biega tam gdzie chce, a nie tam gdzie ona biega. Może po prostu piszę już bzdury, nie wiem. Ale mam kolejną rzecz (która rzeczą nie jest, a żywym stworzeniem), którą muszę się zająć z miłą chęcią. Jednak nadal mi szkoda. Dlatego dla odstresowania mama wzięła mnie na strych na który już dawno się wybierałam.. Znalazłam parę wartych uwag ubrań, ale przede wszystkim wyjęłam pamiątki, tylko parę, bo nie mam specjalnie miejsca, ale jakoś tak bardzo je lubię, przypominają mi słoneczne dni, wiosnę, lato. A przede wszystkim mój statek z termometrem z napisem "Ustka". Niby mały szajs, ale mam do niego niezwykły sentyment.. Nie ma go na zdjęciu.. A dzisiejszy ulewny dzień spędziłam oglądając TV, wyjściem na miasto i kupnem paru rzeczy (cały tydzień to robię), a także obsesyjnym oglądaniem gazet w poszukiwaniu "czegoś". A jak komu wygodniej - zajmowaniu sobie czasu, bo jakaś dziwna i nieokreślona pustka, która ogarnia mnie już od długiego czasu w ciężkie dni mnie przytłacza. A to wszystko przez brak kogoś bliskiego, osoby która odeszła.. 1,5 roku temu do innej, mimo tego że znałyśmy się od początku naszego życia..

"Nawet kiedy przyjdzie noc, będę czekał na twój głos"






Zawsze będę pamiętać małe spłoszone szynszyle, które pierwszy raz wyszły od matki i ojca, biegające po całym pokoju, czasem kicając i wspinając się między meblem a ścianą najwyżej gdzie się da. Małe, wąsate czasem piszczające skarby ♥